Śniadanie? Śniadanie w Katowicach? A może Jeff’s? Trzeba spróbować, tam zawsze jest ogrom ludzi! No to co? Idziemy!
Wystrój lokalu rzeczywiście przypomina typowy amerykański lokal. Z sufitu zwisają wiatraki widoczne w każdym amerykańskim serialu, na ścianach znaki z wszelkich dróg krajowych w USA, a muzyka która leci w tle – country. Aż chce się założyć kapelusz i krzyczeć „god bless america”.
Po wejściu, do stolika przydziela nas kelnerka, a następnie przychodzi inna i z uśmiechem na twarzy wita.
Na śniadanie zamówiłem jajka po benedyktyńsku (15 zł) i kawę (także 15 zł). Co ciekawe, zamawiając kawę możemy dostać do niej cynamon, a także dolewkę.
Po chwili od odejściu kelnerki, wraca ona z powrotem do stolika i daje trochę kapusty kiszonej, na uodpornienie organizmu. Kapusta kwaśna i świeża – warto spróbować.
Dwie sztuki jajek po benedyktyńsku musiały przejść test – jeśli nie rozlały się po całości bułki, oblały test. Pierwsze rozlało się idealnie, drugie trochę bardziej się ścięło, ale wciąż praktycznie całość była zalana żółtkiem. Moje śniadanie było przygotowane bardzo dobrze, przyszło za niego zapłacić 15 zł, ale najadłem się „po korek”. Ku mojemu zdziwieniu, w sobotę rano o godzinie 10:00 gdy już wychodziłem z lokalu, do środka wchodziło ich co raz więcej.
Jeff’s w Katowicach na pewno nadaje się na pyszne rozpoczęcie dnia. Szczerze polecam!
Mini aktualizacja
Do Jeff’s wybraliśmy się jeszcze raz, tym razem zamówiliśmy sałatki.
Sałatka jeffa nie zwaliła nas z nóg. Dlaczego?
Po pierwsze – mała porcja
Po drugie – brakowało pity, która miała być do sałaty
Po trzecie dressing był tylko w kilku miejscach.
Z minusów – stolik był tłusty i musieliśmy go wycierać chusteczka.
Cała sytuacje uratowała kelnerka i koncert na żywo. Dajemy duży plus za wystrój w lokalu, bo naprawdę można się poczuć jak w amerykańskim filmie.
