Na restaurację trafiliśmy totalnie z przypadku przechodząc koło niej. W Pradze jest bardzo dużo restauracji z sushi czy innymi azjatyckimi daniami, wybraliśmy jednak Sushi time – to tutaj zainteresował nas ramen.
Lokal był w porządku wystrojony, nie było niedociągnięć, brudu czy rozwalonych elementów wystroju. Super klimat stworzyły krzesła przy oknie, dzięki którym mogliśmy obserwować co dzieje się na zewnątrz.
Zamówiliśmy klasyczny ramen z wieprzowiną – pozostałe wersje z mlekiem kokosowym nas nie zaciekawiły, postawiliśmy na tradycję. Przy zamawianiu zostaliśmy zapytani czy chcemy zjeść na miejscu, czy bierzemy na wynos. Po chwili zorientowaliśmy się, że w restauracji można było kupić mini zestawy sushi, które spełniały funkcję lunchu do pracy.
Ramen sam w sobie był poprawny. Nie wyróżniał się on w żaden sposób na tle innych dań, które jedliśmy w Pradze czy ogólnie przy daniach z tej kuchni. Mięso było tłuste, oczka na ramenie naturalne, warzywa chrupiące. Mocno przesolony wydawało się nam jajko, które najprawdopodobniej za bardzo nasiąkło przez sos sojowy. Trochę dziwnym widokiem była delikatna piana na powierzchni ramenu, który najprawdopodobniej ostrzegał nas przed tym, że danie było podgrzewane w mikrofalówce.
Nie zostaliśmy zaskoczeni przez danie, dlatego też restauracja nie do końca trafiła do naszego serca. Na szczęście nie zapłaciliśmy za dużo – za dwie sztuki przyszło nam oddać 298 koron czeskich (ok. 50zł).